UP: Jak wygląda Twój zwyczajny dzień pracy?
DW: Mój dzień zaczyna się właściwie już dzień wcześniej (śmiech). Po skończonej pracy zawsze sprawdzam w naszej aplikacji, jak wygląda mój harmonogram na kolejne dni i przygotowuję walizkę za sprzętem, która towarzyszy mi podczas wizyt domowych. Rano zaczynam o siódmej lub ósmej, w zależności od tego, na którą godzinę pacjenci zamówili pierwszą wizytę. Przejeżdżam do domu pacjenta, dokładnie myję ręce, rozkładam zestaw i po przeprowadzeniu krótkiego wywiadu rozpoczynam pobranie krwi. Jeśli mam pobrać próbki od całej rodziny, zazwyczaj wolę, by to rodzice byli jako pierwsi, ponieważ dają w tej sposób dobry przykład i mogą później przytulić dziecko w trakcie i po jego pobraniu. Zazwyczaj odwiedzam około sześciu pacjentów dziennie, a między wizytami zjeżdżam do laboratorium, żeby oddać próbki do testów.
UP: Co najbardziej lubisz w pracy w uPacjenta?
DW: Moich pacjentów! Właściwie wszyscy są bardzo uprzejmi i gościnni, co czyni moją pracę prawdziwą przyjemnością. Często też pobieram próbki u dzieci, które przy kolejnych wizytach mówią do mnie „ciociu” albo dają mi laurki, a ja uwielbiam dzieci, więc jest mi zawsze bardzo miło w takich sytuacjach. Poza tym, gdy pobieram krew w domu, pacjenci są dużo spokojniejsi, nie ma pośpiechu, tłumu ludzi, tylko można spokojnie porozmawiać i pobrać próbki. No i mamy też w uPacjenta świetną aplikację, która została stworzona konkretnie dla nas i ona bardzo ułatwia wszystkie procesy. Rejestracja zlecenia trwa w aplikacji dosłownie kilka sekund! Nigdy wcześniej nie pracowałam na takim narzędziu i nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jest ono potrzebne.
UP: Czy praca w uPacjenta, czyli w firmie, która działa już w 20 miastach Polski, jest wyzwaniem?
DW: Na początku trochę się o to martwiłam, ale okazało się, że w ogólnie nie było takiej potrzeby. Centrala jest w Krakowie, ja pracuję głównie we Wrocławiu, ale cały czas czuję się zaopiekowana i jesteśmy w kontakcie. Bardzo doceniam to, że głos pracowników faktycznie się tu liczy i jeśli mam jakiś pomysł na usprawnienie naszej pracy, zgłaszam to Centrali i zwykle w ciągu kilku dni pomysł jest wdrażany w życie.
UP: Jak uważasz, kto najlepiej odnajdzie się w podobnej roli?
DW: Najlepiej odnajdą się osoby komunikatywne. Dobrze jest lubić ludzi, bo ma się z nimi dużo kontaktu i trzeba potrafić nawiązać z nimi więź. Mamy też sporo pobrań u dzieci, dlatego idealny pracownik musi być cierpliwy i mieć dobre podejście do dzieci. Krzyczenie i trzymanie rączki siłą nie sprawdza się w praktyce, dlatego trzeba umieć rozmawiać i uspokoić takiego przestraszonego malucha.
UP: Co byś powiedziała osobom, które zastanawiają się nad aplikowaniem do uPacjenta?
DW: Wysyłajcie CV! Według mnie to jest świetna praca. Centrala o nas dba, zapewnia nam najlepszy sprzęt, pacjenci są bardzo sympatyczni i gościnni, mamy świetnych specjalistów, od których można się dużo nauczyć, no i mamy tylko kilka pobrań dziennie. Nie ma tego stresu, który jest gdy się pracuje w punkcie pobrań czy przychodni. Wszyscy się wspieramy, dzwonimy do siebie, integrujemy się i wzajemnie uczymy. Dla mnie największą wartością są ludzie i nie potrafiłabym pracować w miejscu, w którym nie jestem doceniana.
UP: Jaka jest różnica w twojej pracy przed i w trakcie pandemii?
DW: Nie ma dużych różnic, ponieważ zawsze dbaliśmy o sterylność naszej pracy, dezynfekując ręce, narzędzia i nosząc jednorazowe rękawiczki. Teraz dodatkowo używamy maseczek, specjalnego fartucha oraz przyłbicy ochronnej i weryfikujemy pacjentów, zanim do nich przyjedziemy. Nasza Centrala sprawdza, czy pacjent nie przebywa obecnie na kwarantannie i upewnia się, czy pobranie będzie dla nas bezpieczne. Zauważyłam też, że z naszych usług częściej korzystają teraz kobiety w ciąży, które mają problem z wykonaniem badań w punktach pobrań, ponieważ wiele z nich zostało zamkniętych.
UP: Czy wykonujesz badania KTG w domach pacjentek?
DW: Pewnie, jestem przecież położną! Zwykle takie badanie trwa około pół godziny i przez cały czas obserwujemy zapis na urządzeniu do domowego KTG. Później rozmawiam z przyszłą mamą, bo zwykle kobiety w ciąży mają sporo pytań o poród, wyprawkę do szpitala, przewijanie dziecka, itd. Na tę chwilę usługę KTG świadczymy na terenie Krakowa, Wrocławia i Warszawy, ale być może w przyszłości rozszerzymy ofertę o kolejne miasta.
UP: Skąd przekonanie, że domowe pobrania krwi to dobre rozwiązanie?
DW: Nasi pacjenci często polecają nas swoim rodzinom i przyjaciołom, i opowiadają mi o tym przy kolejnym pobraniu krwi. Bardzo pozytywne opinie od naszych pacjentów można też znaleźć na naszym profilu na Facebooku i Google — często piszą, że realnie im pomogliśmy, bo nie musieli udawać się do punktu pobrań i są bardzo zadowoleni z jakości naszych usług. To dużo dla mnie znaczy, bo chcę pracować w firmie o odpowiedniej renomie, a przecież również ja jestem za nią odpowiedzialna.
UP: Czego nauczyła Cię praca w uPacjenta?
DW: Myślę, że głównie cierpliwości i odpowiedniego podejścia do pacjentów, zwłaszcza dzieci, które bywają bardzo wymagające (śmiech). Rozumiem ich strach, dlatego staram się z nimi pogadać, pożartować i uspokoić je. Zwykle potrzeba na to trochę więcej czasu, ale sprawdza się za każdym razem.
UP: Czym różni się praca w punkcie pobrań od pracy w uPacjenta?
DW: Jest dużo spokojniej. Nie ma tego pośpiechu i presji, że za drzwiami czeka jeszcze cała kolejka klientów. Tutaj mam świadomość, że na każdą wizytę mam sporo czasu i oczywiście staram się nie zajmować pacjentom wiele czasu, jednak w niektórych przypadkach jest to konieczne, na przykład przy płaczącym dziecku lub gdy pacjentka ma dużo pytań, bo jest w ciąży i chce się mnie dopytać o poród. Poza tym mam fajny kontakt z szefostwem i innymi pracownikami, przez co mam poczucie wsparcia i czują się doceniana. Jest też aplikacja, o której już wspominałam. Dzięki niej mój harmonogram jest uporządkowany, zawsze wiem jak skontaktować się z klientem i jak do niego dojechać. Każdemu polecam pracę w uPacjenta, bo jest nieporównywalnie lżejsza niż w szpitalu, a dzięki temu, że stale zmieniamy otoczenie, nie ma mowy o nudzie czy monotonii.